WSTĘP


Brytyjska firma Chord jest coraz bardziej popularna na naszym rynku. Wywodzi się z przemysłu lotniczego, gdzie potrzebne są wysokie standardy i bezkompromisowe podejście. Taką filozofię wyznają: założyciel Chorda - John Franks, oraz konstruktor Rob Watts, który opracował między innymi autorską filtrację WTA ((Watts Transient Aligned), dzięki której urządzenia Chorda wykorzystują, zamiast przetwornika C/A, programowalny układ FPGA.


Historia firmy zaczyna się w 1989 roku. Wtedy to pierwsze wzmacniacze Chorda zostały dostarczone do BBC i trafiły do najlepszych studio produkcyjnych (Abbey Road, Sony Music i Royal Opera). Dziś oferta Chorda jest dość szeroka. Obejmuje między innymi przetworniki cyfrowo-analogowe, streamery, preampy gramofonowe, upscalery, a nawet wzmacniacze zintegrowane, monobloki i stereofoniczne końcówki mocy.


Resonus, to mała polska manufaktura audio, obecna na rynku od kilkunastu lat. Wyrosła z pasji do tworzenia elektroniki młodego krakowskiego naukowca Michała Mareczka. Michał doskonale wie, czego oczekuje od dźwięku. Projektuje urządzenia przemyślane i proste w budowie. W ofercie Resonusa - oprócz przetwornika cyfrowo-analogowego - znajduje się wzmacniacz zintegrowany i flagowe monitory. Jest też prototypowy, świetnie zapowiadający się preamp gramofonowy.


Chord produkuje urządzenia na wskroś nowoczesne. Wykorzystuje przy tym ogromny potencjał wiedzy i doświadczenia. Stawia na awangardowe wzornictwo. Hołduje minimalistycznym konstrukcjom. Resonus czerpie sporo z tradycji, odnosząc się do analogowego wzorca.


Chord obsługuje źródła o bardzo dużej rozdzielczości (PCM do 768kHz i DSD do 512), Resonus wykorzystuje kultowy, 18-bitowy przetwornik Analog Devices AD-1865 i obsługuje "jedynie" sygnał 24bity/96kHz.

To porównanie, to jak konfrontacja nowoczesności z tradycją. Starego, dobrego wzorca z najnowszymi zdobyczami techniki. Sami jesteśmy ciekawi jej efektów.



BRZMIENIE


Żeby wyrównać szanse dla obu urządzeń, zdecydowaliśmy się skupić wyłącznie na sygnale z płyty CD. Jako źródło posłużył świetny odtwarzacz Krell KPS-30i. Nie używaliśmy go jako CD, ani jako przetwornika. Po pierwszym odsłuchu zdeklasował oba konkurujące ze sobą urządzenia.


Używaliśmy wyłącznie kabla koaksjalnego. Nie testowaliśmy połączeń USB - mimo, że oba przetworniki dają taką możliwość.


Materiał muzyczny był dość zróżnicowany. Od rocka progresywnego/art rocka, po współczesną elektronikę. Tylko oryginalne i bardzo dobrze nagrane płyty.


Od początku odsłuchu zwróciła naszą uwagę zadziwiająca rozdzielczość i błyszcząca góra pasma. To dominująca cecha brzmienia przetwornika Chorda. Niebywała wręcz ilość informacji, wybrzmień i wszelkiego typu "przeszkadzajek", które pięknie dopełniają całość obrazu muzycznego. Było to nie tylko słychać na współczesnych nagraniach muzyki elektronicznej, ale przede wszystkim na starych, art-rockowych klasykach. Nie było przy tym ani odrobiny wyostrzenia. Wysokie tony były dźwięczne i piekielnie szczegółowe. Fenomenalnie zszyte ze średnicą, stanowiły istotę muzycznego przekazu.


W tym zakresie Resonus nie mógł się pochwalić tak piękną i dźwięczną górą. Była ona bardzo dobrze słyszalna, ale nie tak szczegółowa. Co ważne, zachowywała jednak pewną miękkość i delikatność. Ale czyż nie taki powinien być właśnie analog? Przyjemny w odbiorze.


Resonus na pewno dawał ogromną frajdę z odsłuchu. Góra pasma była również bardzo ładnie zszyta ze średnicą, ale nie dawała takiego wrażenia namacalności. Nie stanowiła monolitu i nie była zasadniczą częścią przekazu.


Chord grał bardzo szeroko. Dźwięk uciekał na boki, był słyszalny za głową i za kolumnami. To było wręcz spektakularne wrażenie uczestnictwa w fantastycznym spektaklu muzycznym. Muzyka otaczała nas zewsząd. Byliśmy obecni ciałem i duchem.


Resonus nie grał tak szeroko i tak spektakularnie. Robił swoją robotę "po cichu". Tworzył widowisko bardziej ograniczone w swoim rozmiarze, ale dające niemal tyle samo frajdy. Lokalizacja pozornych źródeł dźwięku była bardzo dokładna. Polski przetwornik zaskakiwał piękną barwą każdego z instrumentów. Świetnie oddawał wokale, choć nie był tak dokładny jak Chord.


Brytyjczyk wręcz porażał jakością i ilością basu. Było go tyle, ile trzeba. Nie dominował. Uzupełniał. Był zwarty i dobrze kontrolowany. Stopa miała swoją siłę i rytm. Jego zejście robiło ogromne wrażenie.


Resonus niemal dotrzymywał mu kroku. Różnica dotyczyła jakości tego basu. Jego siła była na podobnym poziomie. Nie był jednak tak zwarty i tak kontrolowany. Stopa nie była tak rytmiczna i sugestywna.


PODSUMOWANIE


Po kilku godzinach odsłuchu zdaliśmy sobie na dobre sprawę, że mamy do czynienia z dwoma kompletnie różnymi urządzeniami. Rzeczywiście była to swoista konfrontacja tradycji z nowoczesnością. Nie tylko sam projekt, ale i brzmienie pełne było charakterystycznych różnic.


Z jednej strony nowoczesny, otwarty i piekielnie szczegółowy Chord. Naszym zdaniem fantastyczny wybór w swojej cenie. Z drugiej, tradycyjnie zaprojektowany Resonus, oparty na kultowej kości, której jeszcze do niedawna (albo nawet do dziś) używali inżynierowie znakomitej firmy Audio Note.


Można więc spokojnie napisać: dla każdego coś dobrego. Według gustu i osobistych preferencji.


Charakter dźwięku Chorda powodował, że trudno było wobec niego przejść obojętnie. Od siebie dodam, że wyższe modele potrafią jeszcze więcej. Qutest jest podstawowym modelem pełnoprawnego, stacjonarnego przetwornika.


Analogowość i delikatność Resonusa z pewnością przysporzy mu wielu zwolenników.


Oba przetworniki pokazują, jak daleko zaszła technika w XXI wieku. Jeszcze kilka lat temu ten poziom jakości dźwięku zarezerwowany był dla odtwarzaczy za co najmniej 15.000 PLN - 20.000 PLN. A piszemy przecież o urządzeniach, które kosztują 5.000 PLN - 7,000 PLN.


Ekipa Oazy Dźwięku gorąco poleca do odsłuchu zarówno Chorda Qutesta, jak i Resonusa Dictum.



System odsłuchiwany:


Krell KSA 250


Krell KP-S30i


Dynaudio Contour 60i

COPYRIGHT BY OAZA DŹWIĘKU 2024

TRANSLATE