DYLEMATY DOTYCZĄCE WYBORU ŹRÓDŁA W ZESTAWIE
WSTĘP
Czas idzie nieubłaganie do przodu, dając nam coraz to nowe możliwości w zakresie źródeł dźwięku w naszych systemach.
Jeszcze dekadę temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. O ile pliki były już wtedy obecne, to streaming - w znanej dzisiaj formie - praktycznie nie istniał. Chodzi przede wszystkim o liczbę dostępnych tytułów.
Qobuz istnieje od 2007 roku. 6 lat później otrzymał Hi Res Audio Certification, nadawany przez Japan Audio Society, co oznacza, że streaming spełnia wszystkie nakreślone przez JAS normy w zakresie jakości dźwięku. Dopiero od maja 2019 roku Qobuz jest dostępny na rynku amerykańskim. Do Polski oficjalnie nie dotarł.
Tidal został uruchomiony w 2014 roku. Dziś portal chwali się dostępnością 80 miliardów utworów i ponad 350 tysięcy teledysków. Właściciele Tidala płacą przy tym (procentowo) największe tantiemy dla artystów. Jest najpopuarniejszym serwisem steamingowym w naszym kraju.
Oczywiście jest jeszcze Spotify, ale my zajęliśmy się w zasadzie wyłącznie Tidalem w wersji HiFi Plus (pliki MQA w jakości 24 bity/96 kHz).
Dodatkowym bodźcem do przeprowadzenia tego porównania jest dla nas kryzys na rynku napędów CD. Wydaje się, że w najbliższych latach producenci odejdą od poczciwej płyty kompaktowej na rzecz plików i odtwarzaczy strumieniowych, które dają także możliwość korzystania z serwisów streamingowych.
Można więc powiedzieć, że nasze zainteresowanie tym tematem, to znak czasu i próba odpowiedzi samym sobie na ważne pytania dotyczące przyszłości audio.
KONFIGURACJA
Przygotowując się do porównań, musieliśmy wybrać odpowiednią konfigurację. Zestaw, kóry nie będzie nas w żadnej mierze ograniczał i pozwoli każdemu z formatów rozwinąć skrzydła.
Zupełnie bezinteresownie przyszli nam z pomocą panowie z krakowskiego Studia 999, którym tą drogą chcieliśmy złozyć serdeczne podziękowania.
Studio 999 jest wyjątkowym salonem nie tylko w Krakowie, ale i w całym kraju. Dysponują bowiem sprzętem najwyższej możliwej jakości. Potrafią dobrać resztę konfiguracji i spiąć to odpowiednim okablowaniem.
Napęd dCS Vivaldi towarzyszył nam już podczas pierwszej wizyty w Studio 999. Dał się poznać, jako świetne żródło sygnału dla przetwornika firmy Esoteric.
Tym razem sygnał z płyty CD szedł kablem koaksjalnym Transparent Reference do podstawowego modelu przetwornika cyfrowo-analogowego - dCS Bartok.
Pliki były odtwarzane za pomocą dCS Vivaldi Upsampler, połączonego z Bartokiem również kablem Transparent Reference.
Podobnie muzyka z Tidala: streamer dCS Vivaldi Upsampler --- Transparent Reference ----> dCS Bartok.
Zripowane nagrania pochodziły dokładnie z płyt, których fragmentów słuchaliśmy.
Tworzyłem je za pomocą najlepszego programu Exact Audio Copy.
Oto zestaw użytych przez nas płyt:
Moody Blues - Days Of Future Passed
Dire Straits - On Every Street
Pink Floyd - The Dark Side Of The Moon
King Crimson - Lizard
Nils Lofgren - Nils Lofgren
Schiller - Leben
Bluechel & von Deylen - Bi Polar
Touch & Go - I Find You Very Attractive
Yello - Toy
Muzykę ze wszystkich źródeł przyjmował znakomity zestaw preamp/końcówka mocy nieznanej u nas serbskiej firmy Karan Acoustics. Ostatnim ogniwem systemu były uznane kolumny Wilson Audio Sasha DAW. Wszystko połączone - jak wcześniej - Transparent Reference.
BRZMIENIE
No i przyszedł czas na dokładny opis i rozstrzygnięcie który z formatów grał w tym zestawieniu najlepiej. Przychodząc na spotkanie nie znałem wyniku porównania. Nie byłem do żadnego z nich przekonany, ani zniechęcony. Mimo, że moja kolekcja płyt CD dochodzi do paru tysięcy tytułów.
Metodologia porównania była bardzo prosta. Losowo słuchaliśmy trzech różnych źródeł i na końcu podawaliśmy numer od jeden do trzech. Wtedy pracownik salonu podawał z czego słuchaliśmy. Tak więc test był po części ślepy. Każdego fragmentu słuchaliśmy po trzy razy.
Zanim przejdę do bardziej szczegółowego porównania - kilka słów na temat brzmienia zestawu stworzonego przez pracowników Studia 999.
Lubię to miejsce. Pracują tam bardzo życzliwi ludzie. Zachowują się jak pasjonaci, a nie jak prawdziwi (polscy) sprzedawcy, którzy za wszelką cenę chcą klienta namówić na zakup towaru. W przeciwieństwie do wielu innych, mają też pojęcie o łączeniu ze sobą klocków w kompletny zestaw. A wiadomo, że im droższe elementy, tym trudniej osiągnąć pełną synergię.
Pomieszczenie miało około 35m2. Było wygłuszone, ale nie do przesady. Nie była to sala odsłuchowa krakowskiego Nautilusa. Wygodne siedzisko ułatwiało kontakt z muzyką.
Możliwości wspomnianego wyżej zestawu w zakresie wysokich tonów były naprawdę spore. Duża szczegółowość, piękna przestrzeń i pełna harmonia. Wyraziście i namacalnie, ale jednocześnie delikatnie i muzykalnie. Bez spiny.
Ilość i jakość średnich tonów także była zdeterminowana jakością realizacji. Nie formatem. Kapitalna mikro dynamika. Urządzenia znakomicie różnicowały poszczególne plany muzyczne. Nawet jeśli one się nakładały. Zwrócił naszą uwagę sposób zespolenia średnicy z górą. Nic na siłę. Na pełnym oddechu. Naturalnie, wręcz fizjologicznie.
Bas potrafił zatrząść posadą budynku. Tam gdzie była go odpowiednia ilość. Schodził nisko, wracał szybko (pełna kontrola). Fantastycznie brzmiąca stopa perkusji. Rytmika i puntualność. Słychać było każde muśnięcie strun gitary basowej.
Spektakl muzyczny sięgał daleko poza linię kolumn. Niektóre wybrzmienia słychać było za naszymi głowami. Dźwięk otaczał nas zewsząd. Sprawiał wrażenie bardzo poukładanego. Każdy instrument i każdy głos miał swoje miejsce.
To był ten etap, kiedy przestajemy zastanawiać się co lepsze, a co gorsze - słuchamy muzyki.
Idealne warunki do rzetelnych porównań.
PORÓWNANIE
Założę się, że teraz oczekujecie od nas jednoznacznego werdyktu. Wskazania, co - naszym zdaniem - wyszło zwycięsko z tej batalii i na jakim formacie oprze się nasza oazowa konfiguracja.
To porównanie dało nam dużo do myślenia i pokazało, że na pewnym poziomie brak jest jednoznacznych odpowiedzi. Ważne, żeby wyeliminować ograniczenia związane ze sprzętem.
Płyta The Moody Blues, to jeden z najstarszych albumów rockowych. Powstała w 1967 roku. Opisuje jeden dzień z życia człowieka: od świtu, aż po zmierzch. Zabrzmiała szczegółowo, równo i zadziwiająco gładko. Równie dobrze na każdym z nośników. Streaming lekko uwypuklił przełom środka i góry. Płyta CD i pliki grały na tym samym poziomie.
Słynne już zegary w nagraniu Pink Floyd (Time) z płyty Dark Side Of The Moon mogliśmy spokojnie policzyć. Głos wokalisty był pięknie wkomponowany w całość, a gitara nie wychodziła przed szereg. Wszystkie trzy nośniki na podobnym, równym poziomie.
Ostatni album Dire Straits - On Every Street zawiera kompozycję, która jest jedną z moich ulubionych i to w zasadzie od daty jego premiery (1991). You And Your Friend. Delikatne rozjaśnienie przełomu środka i góry spowodowało, że najlepiej nam się jej słuchało z Tidala.
Wiele razy pisałem o tym, jak trudny do odtworzenia jest tytułowy utwór z płyty Lizard zespołu King Crimson. Nakładające się na siebie głos wokalisty, fortepian i chór wymagają bardzo przejrzystego systemu i znakomitej dynamiki w skali mikro. Nasz system odsłuchowy niewątpliwie takim był. Tutaj najlepiej poradził sobie plik odtwarzany przez dCS Vivaldi Upsampler. Separacja poszczególnych planów dźwiękowych stała na najwyższym poziomie. Nic się nie zlewało. Nasza referencja - jeśli chodzi o ten fragment.
Gitarę Nilsa Lofgrena Najlepiej było słychać z płyty CD. Każde uderzenie w struny. Zero jakichkolwiek przesterowań. Wrażenie uczestnictwa w koncercie artysty. W obu ostatnich przypadkach Tidal pozostał nieco z tyłu. Nie był tak dynamiczny i tak szczegółowy.
Prawdziwym wulkanem energii okazało się nagranie Schillera. Dźwięk unosił się w przestrzeni. Otaczał nas zewsząd i wychodził daleko poza linię kolumn. Fenomenalne natarcie i nagle... Cudownie delikatny głos Sarah Brightman. A to wszystko z... Pliku. Brawo!
Jeszcze bardziej spektakularnie zabrzmiał fragment z solowej płyty Christophera von Deylena (Schiller) - Bi Polar (2004). Nagrał ją razem z Haraldem Bluechelem z zespołu Cosmic Baby.
Gymnopedie no3 to transkrypcja jednej z trzech miniatur fortepianowych XIX-wiecznego kompozytora francuskiego Erika Satie. Powstały pomiędzy lutym, a kwietniem 1888 roku.
Nagranie dość charakterystyczne. Piękna przestrzeń, dźwięk nacierał na nas z każdej strony. Pięknie rozchodził się po pomieszczeniu. Chwilami był bardzo delikatny, a chwilami natarczywy. No i ten przelatujący samolot... Magia. Najlepiej wypadła płyta CD.
Trąbka na nagraniu Touch & Go najlepiej zagrała z plików. Płyta CD była bardzo blisko, a najbardziej odstawał Tidal. Zresztą - jak pisałem wcześniej - Tidal za każdym razem grał nieco jaśniej, z przewagą przełomu środka i góry. Bardzo fajna stopa parkusji. Swietnie słyszalna z płyty CD i plików.
Na koniec Yello w nagraniu Limbo, z przedostatniego albumu Toy. Rytmicznie, dosadnie, a jednocześnie delikatnie i szeroko. Niesamowita ilość muzycznego planktonu. Zwłaszcza z plików i CD. Tidal o krok do tyłu.
WERDYKT
Dzięki załodze Studia 999 mogliśmy dokonać porównania na poziomie, który jest raczej niedostępny dla przeciętnego (polskiego) słuchacza. Znakomicie zestawiona elektronika dCSa, Karan Acoustics i Wilson Audio. Brzmienie na naprawdę wysokim jakościowo poziomie.
Myślę, że stworzyliśmy optymalne warunki, pozwalając rozwinąć skrzydła każdemu z formatów.
To było porównanie z punktu widzenia posiadacza ogromnej kolekcji płyt CD. Porównanie na fragmentach muzycznych, do których nasi Czytelnicy zdążyli się przyzwyczaić. Wykorzystywaliśmy je wielokrotnie podczas różnego typu testów odłuchowych.
Czy jesteśmy w związku w stanie jednoznacznie wskazać zwycięzcę? Nie.
Z pewnością pliki są przyszłością audio. Będzie nam tylko brakować fizycznego kontaktu z nośnikiem. Okładki, biografii artystów i tytułów nagrań. Jedną z najważniejszych zalet płyty CD jest jej namacalność.
Ale nie możemy zapominać, że pliki występują także w formie "gęstej" (DSD). Nagrania HiRes, wykonane od podstaw (studio) w tej technice potrafią zabrzmieć zjawiskowo.
Z drugiej jednak strony poczciwa płyta CD trzyma się znakomicie. Zwłaszcza jak na nośnik, który jest obecny na rynku od ponad 40 lat. Póki są na rynku obecne napędy, można spokojnie i bez obaw oprzeć swoją konfigurację na odtwarzaczu CD. Zwłaszcza mając niemałą kolekcję płyt.
A co ze streamingiem? Przecież on jest objawieniem ostatnich lat.
Nie można go lekceważyć. Z pewnością będzie jeszcze doskonalony. Jakość dźwięku ulegnie poprawie i - jestem tego pewien - nieraz nas zaskoczy.
Tekst i zdjęcia - OAZA DŹWIĘKU - WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE 2024