EGZOTYCZNA NAZWA I ZNAKOMITE BRZMIENIE RODEM Z NOWEJ ZELANDII.
WSTĘP
Nowozelandzka firma Plinius jest dobrze znana w środowiskach audio na całym świecie. Niestety, wciąż mało popularna w Polsce.
Jej nazwa odnosi się do starożytnego Rzymu. Plinius Starszy był bardzo znanym wówczas historykiem, autorem Historii Naturalnej – dzieła w 37 księgach, kopalni wiedzy o ówczesnym świecie. Plinius Młodszy był słynnym mówcą i epistolografem.
Firma produkuje raczej na zamówienie, w bardzo małych ilościach. Oprócz wysokiej jakości elektroniki, w jej ofercie znajdziecie także: komponenty zbrojeniowe dla wojska, elementy urządzeń medycznych i części do systemów GPS.
Wszystko wykonywane jest z ogromną dbałością o każdy detal. Na przykład obudowy do urządzeń audio robione są z aluminium używanego w przemyśle lotniczym, między innymi przez Airbusa.
Plinius specjalizuje się we wzmacniaczach i końcówkach mocy. Wśród aktualnie produkowanych urządzeń audio są jeszcze: wzmacniacze gramofonowe, odtwarzacz sieciowy, klasyczny odtwarzacz CD i kontroler sieci z aplikacją na iPada, pozwalający na zarządzenie całą biblioteką plików muzycznych.
BUDOWA
Słowo Hautonga pochodzi z języka Maorysów. Oznacza silny wiatr lub tchnienie świeżego powietrza.
Plinius Hautonga to drugi od góry model wzmacniacza zintegrowanego w ofercie firmy. Powyżej jest tylko Hiato i końcówki mocy z dedykowanymi przedwzmacniaczami.
Wszystkie wzmacniacze Pliniusa są bardzo solidnie wykonane, z materiałów o bardzo dużej trwałości.
Aluminiowa obudowa robi jednak wrażenie dość surowej. Przedni panel jest charakterystycznie zaokrąglony, a nazwę firmy umieszczono pośrodku. Wersje kolorystyczne – czarna lub srebrna – do wyboru.
Na froncie znajdziecie tylko potencjometr głośności i przyciski wyboru źródeł (z możliwością podłączenia gramofonu). Wszystko podświetlone diodami, których jasność na szczęście jest regulowana (można także je wyłączyć).
Panel tylny w kolorze niebieskim (!) zawiera dość sporo gniazd połączeniowych, w tym: pięć wejść liniowych RCA oraz jedno typu XLR. Można także podłączyć gramofon z wkładką MM lub MC.
Wzmacniacz da się wykorzystać jako zewnętrzne liniowe pre (wyjście PRE OUT) oraz podłączyć do procesora kina domowego (HT BYPASS).
Gniazda głośnikowe wyglądają bardzo solidnie i przyjmują wszystkie rodzaje kabli połączeniowych.
Na uwagę zasługuje pilot systemowy. Podobnie jak wzmacniacz jest dość surowy, daje możliwość sterowania dodatkowymi urządzeniami, a jego waga budzi szacunek.
Wrażenie obcowania z unikalnym produktem daje również wydana na kredowym papierze instrukcja obsługi, wraz ze specjalnym certyfikatem zawierającym numer seryjny wzmacniacza z podpisami osób odpowiadających za kontrolę jego jakości.
ODSŁUCH
Po podłączeniu do naszego oazowego systemu wzmacniacz grał przez kilka kolejnych dni non stop. Dopiero po ponad tygodniu przystąpiliśmy do pierwszych odsłuchów.
Największym problemem było znalezienie odpowiednich kolumn, które będą tworzyć z Pliniusem synergiczną całość. Po kilku dniach poszukiwań wybraliśmy głośniki Franco Serblin Accordo i polskiego Resonusa, z którym Plinius Hautonga spisywał się zdumiewająco dobrze.
Dlatego w recenzji znajdziecie opisy tego samego fragmentu muzycznego dla dwóch, zupełnie innych par kolumn. Ocena brzmienia odbywała się w sali odsłuchowej krakowskiego salonu Nautilus oraz w naszym oazowym pomieszczeniu.
Kolumny Accordo to jeden z ostatnich projektów nieżyjącego już założyciela legendarnej firmy Sonus Faber. Brzmieniem nawiązują do starszych wyrobów Sonusa, uznanych dziś za najlepsze w historii. Przyjemny dla ucha dźwięk o dużej rozdzielczości, połączony z niesamowitymi możliwościami kreowania sceny w 3D. Franco Serblin Accordo wyróżnia też ciekawy, stylowy design.
Resonus to młoda, polska manufaktura z dużymi aspiracjami. Jej głównym konstruktorem jest pracownik naukowy krakowskiej Politechniki – Michał Mareczek. W ofercie, oprócz kolumn, znajdziecie przetwornik C/A oparty na słynnej 18-bitowej kości Analog Devices, oraz wzmacniacz zintegrowany i preamp gramofonowy. Najmocniejszą stroną Resonusa są jednak kolumny. Bardzo neutralne, rozdzielcze, ze świetną średnicą i doskonałym basem. W swojej klasie cenowej – naszym zdaniem – nie do pobicia.
Plinius Hautonga w naszej sali zagrał z Krellem KAV-280CD.
W salonie Nautilus jako źródło posłużył znakomity odtwarzacz Accuphase DP-560.
Materiał dźwiękowy był identyczny. Identyczna była nawet kolejność odsłuchiwanych płyt.
Zaczęliśmy standardowo od doskonale Wam znanego fragmentu płyty zespołu The Moody Blues z 1967 roku.
Zaskoczył nas spokój i harmonia przekazu. Każdy instrument można było dokładnie rozróżnić. Głos wokalisty unosił się w przestrzeni, a scena sięgała daleko poza nasze głowy. Bardzo szczegółowa, a jednocześnie niesamowicie muzykalna prezentacja.
Franco Serblin nadały jej specyficznego, analogowego klimatu. Górne rejestry błyszczały a scena była niesamowicie rozciągnięta.
Kolumny Resonus Studio były znacznie bardziej neutralne, mniej pastelowe, ale za to bardzo prawdziwe.
Nagranie tytułowe z albumu Lizard grupy King Crimson zostało odtworzone z dotychczas nieznaną nam jakością i odtąd ta prezentacja stanie się naszą referencją. Przede wszystkim zwróciła naszą uwagę fenomenalna mikro dynamika. Grające na podobnym poziomie głośności instrumenty i głos Jona Andersona, gdzie można było odróżnić każde słowo. Wszystko to było otoczone odpowiednią ilością analogowego ciepła.
Niestety Resonus Studio nie dysponują tak znakomitą szczegółowością górnych rejestrów, ale też nie ocieplają przekazu. Było raczej neutralnie, ale wciąż znakomicie.
Jako kolejna w odtwarzaczach wylądowała płyta zespołu Pink Floyd – Dark Side of The Moon.
Zegary w nagraniu Time nie raziły uszu. Mogliśmy je dokładnie policzyć. Głos wokalisty miał bardzo kojący, ciepły timbre, a jednocześnie był doskonale słyszalny na tle instrumentów. Słynna solówka gitarowa brzmiała tak, jakby David Gilmour stał tuż koło nas. Nie było wyostrzeń. Nie dominowała nad resztą prezentacji – jak to wielokrotnie zdarzało się w innych systemach.
Różnice pomiędzy znakomitymi kolumnami Franco Serblin Accordo a Resonus Studio sprowadzały się do trzech aspektów: te drugie były zdecydowanie bardziej analogowe w charakterze. Franco Serblin brzmiały też bardziej szczegółowo, a bas schodził zdecydowanie niżej.
Tym razem postanowiliśmy zmienić muzykę, idąc w stronę dobrze nam znanej elektroniki. Płyta Toy zespołu Yello towarzyszy nam niemal od pierwszej recenzji.
Przywitały nas regularne i dość głębokie uderzenia basu. Odpowiedni timing, szybkość i wybrzmienia. Dieter Meier przejmująco operował swoim niskim głosem, z doskonałą dykcją. Bardzo ładnie rozkładała się przestrzeń. Nie tylko na szerokości kolumn, ale także z tyłu i w głąb – daleko przed nami.
Niestety kolumny Resonus Studio ograniczyły nieco zakres tej prezentacji. Były zdecydowanie mniej analogowe.
Jednym z - naszym zdaniem - najlepszych albumów Schillera jest płyta Leben (Life). Wybieramy zwykle utwór numer 10 – The Smile, z udziałem Sarah Brightman.
I znów kapitalna przestrzeń. Dźwięk uciekał daleko w tył i na boki. Każdy element przekazu był doskonale słyszalny. Ta bardzo dobra realizacja na wysokiej klasy systemach brzmi wręcz spektakularnie. Głos Sarah Brightman miał dużo większą czytelność na kolumnach Franco Serblin.
Resonusy nie radziły sobie z nim aż tak dobrze. Scena nie miała takich rozmiarów. Dźwięk nie był tak analogowy.
Byliśmy bardzo ciekawi jakie wrażenie zrobi na nas nagranie Children of Sanchez z fenomenalnej płyty Chucka Mangione.
Zaczęło się bardzo spokojnie. Franco Serblin kapitalnie oddały niemal każde muśnięcie struny. Napięcie narastało, w oczekiwaniu na moment kulminacyjny. Kapitalna rozdzielczość. Mocne uderzenie basu. Trąbka oddana bardzo realistycznie. A wszystko to z charakterystycznym, analogowym posmakiem.
Resonusy zagrały inaczej. Mniej analogowo, ale bez wyostrzeń.
Po raz kolejny zwróciliśmy uwagę na znakomitą mikro dynamikę wzmacniacza Plinius Hautonga.
Wróciliśmy do fragmentu albumu Dire Straits – Brothers in Arms – Ride Across The River. Często używamy go w odsłuchach, aby sprawdzić jak dane urządzenie poradzi sobie ze specyficzną jego atmosferą, dość nachalną średnicą i kiepsko oddaną stopą perkusyjną.
Głos Knopflera zabrzmiał wybornie. Średnica fantastycznie spięta z górą, a stopa silnie zaakcentowana. Jak się pewnie domyślacie, w przypadku Resonusów zniknęła miękkość przekazu, a stopa perkusji nie była tak dobrze oddana.
Obie pary kolumn stworzyły jednak kapitalną atmosferę. Zamykając oczy można było sobie wyobrazić Knopflera wraz z oddziałem najemników.
I na koniec tradycyjnie Jean Michel Jarre i jego Aero.
Zaczęło się od dość mocnego uderzenia. Potem dźwięk zaczął się rozchodzić na boki, aż wreszcie zabrzmiał syntezator imitujący fortepian.
Świetne podsumowanie recenzji.
To już druga prezentacja, która odtąd stanie się dla nas wzorem. Cudowny, bardzo przyjemny i piekielnie szczegółowy dźwięk. Analogowa barwa. Bardzo dobrze oddany rytm elektronicznej perkusji. Odpowiednie tempo i siła. Uczta dla naszych uszu. I co ciekawe, Resonus wcale nie odstawał. Znów był mniej analogowy i mniej szczegółowy, ale słuchać można było bez zmęczenia.
Już wiedzieliśmy, że wzmacniacz nowozelandzkiej firmy Plinius pozostawi po sobie bardzo dobre wrażenie.
PODSUMOWANIE
Plinius Hautonga okazał się świetnie grającym urządzeniem, które zgrało się nie tylko z dość drogimi kolumnami Franco Serblin, nawiązującymi do najlepszych lat firmy Sonus Faber, ale i z pięciokrotnie od nich tańszym Resonusem. To bardzo dobrze świadczy o tej konstrukcji.
Największą jego zaletą jest, naszym zdaniem, wręcz wzorcowa mikro dynamika. Instrumenty grające w tle, na zbliżonych poziomach głośności, potrafi doskonale od siebie oddzielać. Słuchając orkiestry symfonicznej ma się wrażenie, że każdy instrument gra osobno.
Wzmacniacz Pliniusa znakomicie rozmieszcza pozorne źródła dźwięku dając wrażenie uczestnictwa w rozbudowanym spektaklu muzycznym. Scenę rozciąga nie tylko na szerokości kolumn i za głowami, ale także w głąb – daleko za linią głośników, wypełniając przy tym muzyką całe pomieszczenie.
Dobierając do niego odpowiednie kolumny możemy uzyskać brzmienie w zależności od własnych preferencji. Z jednej strony cudownie analogowe, miękkie, ale i rozdzielcze, a z drugiej: neutralne i bardzo prawdziwe. To jego kolejna, wielka zaleta.
A czy są jakieś wady? Oczywiście. Każdy sprzęt, nawet ten ekstremalnie drogi, ma swoje wady.
Plinius Hautonga nie jest prądowym mocarzem. Nie do końca potrafił wysterować Dynaudio Contour 30. Trzeba uważać z impedancją i skutecznością kolumn.
Wzmacniacz Pliniusa spowodował wiele uśmiechu radości podczas odsłuchu i pozostawił bardzo pozytywne wrażenie.
Chętnie posłuchalibyśmy droższych konstrukcji tego nowozelandzkiego producenta.
Mamy nadzieję, że ta recenzja jakoś przyczyni się do wzrostu popularności Pliniusa na polskim rynku. Absolutnie jest on tego wart.
Na koniec chcielibyśmy podziękować:
• panu Dariuszowi Bączewskiemu z Audio Forte, ul. Rejtana 7/9, 00-567 Warszawa - za udostępnienie sprzętu do recenzji
• Darkowi Łężniakowi z salonu Nautilus, ul. Malborska 24, 30-646 Kraków - za umożliwienie odsłuchu kolumn Franco Serblin Accordo
Dystrybutorem nowozelandzkiej marki Plinius jest w Polsce firma Audio Forte z Warszawy. Sprzęt można kupić w bardzo korzystnej cenie.
DANE TECHNICZNE:
Moc: 200 watts RMS przy obciążeniu 8 ohms, 280 watts RMS przy obciążeniu 4 ohm
THD (zniekształcenia harmoniczne): 0.2%
Pasmo przenoszenia: 20Hz to 20kHz ±0.2dB, -3dB at 5Hz and -3dB at 70kHz
Zakłócenia: <0.05% THD
Pobór mocy : 600W, 32W (tryb czuwania - STANDBY)
Waga: 14kg
COPYRIGHT BY OAZA DŹWIĘKU 2024