KLASYK, KTÓRY ZAWSTYDZA WIELE WSPÓŁCZESNYCH KONSTRUKCJI
WSTĘP
Technics SL-Z1000/SH-X1000, to urządzenie wyjątkowe. Piszę „urządzenie”, bo zarówno odtwarzacz, jak i napęd, stanowiły dopasowaną całość i oceniane były w komplecie. Tak było w niemal wszystkich recenzjach. Jego bezpośrednim konkurentem na rynku było… dzielone Accuphase (!).
Trzeba przyznać, że sprzętom Technicsa nie zdarzało się to często. I w tym wypadku Accuphase było tańsze. Zestaw Technicsa kosztował 20.000 DM, a Accuphase DP-80/DC-81 to wydatek rzędu 15.000 DM.
Na temat sprzętu Technicsa są w Polsce zdania podzielone. Jedni go uwielbiają, inni nienawidzą. Pokutuje wspomnienie Pewexu, który sprowadzał niemal wyłącznie najtańsze modele. Trzeba jednak przyznać, że Technics miał w swojej historii urządzenia wybitne, takie jak końcówka mocy SE-A1, gramofon SL-1200, czy magnetofon RS-B 100.
Już niedługo w Oazie Dźwięku pojawi się recenzja innej końcówki: SE-A7000.
Do zmiany tej obiegowej opinii na temat Technicsa nie przyczynił się także niedawny powrót firmy na rynek. Nowe konstrukcje są bowiem różnie oceniane.
Czy legendarny, dzielony zestaw zyska naszą rekomendację? Przekonacie się na końcu niniejszej recenzji.
Oba elementy zestawu są duże i bardzo ciężkie. Każdy waży w okolicach 20kg. Panele czołowe w kolorze złotym i charakterystyczne drewniane boczki, to element stylu w projektowaniu z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Naszą uwagę zwrócił bardzo czytelny wyświetlacz w kolorze bursztynowym. Panel przedni napędu (SL-Z1000) zawiera wyłącznie funkcje konieczne do sterowania odtwarzaniem płyty CD (START, STOP itd.). Na panelu frontowym przetwornika znajdziecie kontrolki częstotliwości próbkowania (32kHz, 44,1kHz, 48kHz), trzy wejścia cyfrowe (CD, AUX1 i AUX2), oraz tajemniczy przycisk JITTER FREE.
Na panelach tylnych znajduje się komplet wejść i wyjść cyfrowych, oraz gniazda XLR (przetwornik). Co ciekawe, w tamtym czasie Technics preferował połączenia optyczne. Napęd nie ma wyjścia koaksjalnego (!), a przetwornik tylko jedno gniazdo tego typu (CD). Wyjście cyfrowe też jest optyczne.
BRZMIENIE
Od samego początku ujął nas realizm brzmienia dzielonego Technicsa, w połączeniu z piękną, analogową barwą. Taki dźwięk zdarza się tylko u najlepszych, wśród których próżno szukać innych modeli tego producenta.
Góra pasma pięknie wybrzmiewała nawet na najbardziej skomplikowanych fragmentach. Była niesamowicie czysta, ”lśniąca” i nienachalna. Jednak w żaden sposób nie była natarczywa. Konstruktorzy potrafili pięknie wypośrodkować pomiędzy znakomitą rozdzielczością i ogromną przyjemnością z odsłuchu. Słynne zegary na nagraniu Pink Floyd (Time – The Dark Side Of The Moon) można było spokojnie policzyć. Nie raniły naszych uszu (jak to zwykle bywa). Elektronika zespołu Kraftwerk (Spacelab – The Man Machine) nabrała nowego blasku, a fragmenty płyt Schillera (Desire – Leben) i Yello (Don Turbulento – The Eye) w aspekcie szczegółowości i klarowności brzmienia zagrały nawet powyżej oczekiwań.
Bas był szybki i zwarty. Schodził nisko i był znakomicie kontrolowany. Elektroniczna sekcja basowa w słynnym nagraniu Daft Punk (Giorgio By Moroder – Random Access Memories) zabrzmiała bardzo dosadnie. Stopa perkusji w utworze Dire Straits (Ride Across The River – Brothers in Arms) i w nagraniu Jeana Michela Jarre’a (Aero – Aero) była dobitna, ale nie była przesadzona. Oba utwory są z zupełnie różnych muzycznych bajek i oba zabrzmiały świetnie. Dlatego warto podkreślić uniwersalność tego źródła.
Średnica wręcz wzorowa. Lekko zaokrąglona, ale bardzo szczegółowa. Nie wysuwa się na pierwszy plan. Nie jest też wycofana. Znakomicie „sklejona” z resztą pasma. Do tego fantastyczna mikro dynamika. Do testów użyliśmy jak zwykle nagrania King Crimson (Lizard – Lizard).
Scena rozciągała się bardzo szeroko. Czuć było niesamowity rozmach tej prezentacji. Muzycy grali przed nami, na całej szerokości pokoju, za kolumnami, a nawet za naszymi głowami. Można było ich dokładnie policzyć i określić lokalizację instrumentów. Fantastycznie zrealizowane nagranie Schillera z Sarah Brightman (The Smile – Leben) poraziło nas rozmachem. Ta prezentacja brzmiała na poziomie najlepszych (jak dotąd). Podobnie wspomniane już wcześniej nagranie Don Turbulento zespołu Yello.
Tym razem nie uciekliśmy od fragmentów muzyki klasycznej i jazzu. Koncerty fortepianowe Beethovena zabrzmiały gładko, z dużym realizmem i dynamiką. Płyta Johna Zorna (The Gift), a zwłaszcza słynny „tramwaj” (który w rzeczywistości jest pociągiem – Train To Thiensan) odsłuchiwana była przez nas na końcu. Prezentacja potwierdziła tylko opinię na temat tego zestawu. Gładko, przestrzennie i bardzo szczegółowo.
PODSUMOWANIE
Nie sądziliśmy, że mezalians, który popełniliśmy podłączając Technicsa do elektroniki Krella da tak zaskakujące efekty. Dzielony zestaw SL-Z1000/SH-X1000 pokazał jak ogromnym potencjałem dysponowali inżynierowie Matsushity. Nie ma niestety żadnego innego źródła tego producenta, które mogłoby konkurować brzmieniowo z tym zestawem.
Odsłuch pokazał jeszcze coś innego. Drugorzędne znaczenie - z punktu widzenia brzmienia – ma tzw. „gęstość” i „nowoczesność” przetworników. Technics z 1989 roku pokazał miejsce w szeregu wielu drogim współczesnym odtwarzaczom. Zamiast kości 24 bity
/192 kHz (albo jeszcze lepiej 32 bity) Technics oferuje nam przetwornik 1-bitowy w technologii MASH.
Oaza Dźwięku od samego początku docenia to, co dobre. Bez względu na datę produkcji i cenę. Użyta technologia ma dla nas znaczenie wyłącznie z punktu widzenia osiągniętego efektu dźwiękowego. Ten, w przypadku dzielonego Technicsa, jest najwyższej klasy. próby.
Gorąco polecamy do odsłuchu dzielony zestaw SL-Z1000/SH-X1000.