DUŻY KROK DO PRZODU W STOSUNKU DO A-100
WSTĘP
Circle Labs Audio to manufaktura doskonale nam znana.
Poprzedni model A-100 zrobił na nas ogromne wrażenie. Podobnie jak prototypy monobloków M-200.
Przypomnijmy, że konstrukcje Krzysztofa Wilczyńskiego zostały po raz pierwszy zaprezentowane wiele lat temu, podczas słynnych spotkań w Krakowie. Zawsze budziły żywe zainteresowanie i przyciągały uwagę dobrym dźwiękiem.
Ale zarówno A-100, jak i A-200, to zupełnie nowe wzmacniacze. Oparte na odmiennej koncepcji.
Przedwzmacniacz w klasie A, pracujący na lampach, połączony jest z tranzystorową końcówką mocy. Po to, aby oprócz barwy pojawiła się wydajność prądowa i odpowiedni wykop.
Pomysł stary jak świat, ale w wydaniu Circle Audio znakomicie zrealizowany. Z wielkim wyczuciem proporcji.
Czy sporo droższy model A-200 okaże się dużo lepszy od znakomitego A-100?
O tym przeczytacie w dalszej części recenzji.
BUDOWA I DESIGN
Za projekt wzmacniacza znów odpowiada nieoceniony Krzysztof Lichoń. A-200 wygląda imponująco. Jest większy i cięższy od A-100.
Podobnie jak w przypadku A-100, panel czołowy wykonany jest z 15mm hartowanego szkła.
Reszta obudowy to aluminium. Na samym środku, u góry, znów znajduje się nazwa firmy, pięknie wygrawerowana w mosiądzu - co nadaje wzmacniaczowi wyjątkowego charakteru.
Na środku znajdziemy ciekawie zaprojektowany wyświetlacz siły wzmocnienia – to novum w porównaniu do A-100. Jak zwykle, z boku, po prawej stronie, umieszczone zostało logo Circle Audio Labs.
Podobnie jak model niższy, A-200 ma tylko dwie gałki: do wzmocnienia i wyboru źródeł.
Na panelu tylnym znajdziemy wyłącznik, gniazdo zasilania, pojedyncze terminale głośnikowe, cztery wejścia liniowe (w tym jedno zbalansowane XLR) i coś, co nazywa się dość wdzięcznie: SUB-OUT.
Nie pytaliśmy konstruktorów, ale nazwa wskazuje na możliwość podłączenia subwoofera. Jeśli tak, to jest to dla nas spore zaskoczenie w sprzęcie tej klasy.
Patrząc na A-200 ma się wrażenie obcowania z wyjątkowo ekskluzywnym i mocno wyrafinowanym produktem dla ludzi, którzy wiedzą czego szukają w muzyce.
Wzmacniacz waży 20kg, a więc o 5kg więcej od A-100.
Jego koncepcja (podobnie jak w przypadku A-100) oparta jest na synergii pomiędzy lampowym przedwzmacniaczem, mającym nadawać brzmieniu specyficznej barwy, oraz tranzystorową końcówką mocy, odpowiadającą za parametry prądowe i sprawność wzmacniacza.
Lampowy przedwzmacniacz zbudowany jest na lampach NOS Siemens z rodziny ECC-88.
Końcówka mocy wykonana jest w technologii CIRCLE POWER (o niskiej oporności wyjściowej), na tranzystorach Sanken.
Za regulację głośności odpowiada drabinka rezystorowa firmy Khozmo, z pilotem.
Najważniejszą różnicą, w porównaniu do A-100, jest bardziej rozbudowany zasilacz, z większą ilością niezależnych sekcji. Cztery transformatory mają w sumie 700 watt (w A-100 mieliśmy dwa i łącznie 400 watt).
Circle Audio A-200 wyposażony jest też w miedziane gniazda głośnikowe typu WBT.
Większa jest moc wzmacniacza. Ma on teraz 2x100 watt przy 8 ohmach i 2x 200 watt przy 4 ohmach (A-100 odpowiednio 70 watt/ 130 watt).
Czy te wszystkie zmiany przełożą się na dźwięk ? Też jesteśmy ciekawi.
BRZMIENIE
Zaczęliśmy tradycyjnie, od płyty The Moody Blues. Zabrzmiała wybornie. Delikatnie, ale z odpowiednią dawką szczegółów i ładnie zarysowaną sceną. Bardzo nam się podobało. Wokal brzmiał aksamitnie. Dźwięk był bardzo rozdzielczy, a wszystkie elementy prezentacji były znakomicie rozmieszczone w przestrzeni.
W przypadku albumu Lizard zespołu King Crimson zachwyciła nas mikro dynamika. A-200 pięknie uwypuklił dalsze plany. Głos wokalisty, fortepian i chór – absolutnie nic się nie zlewało. A przypomnijmy, że wszystkie te elementy funkcjonują na bardzo podobnych poziomach głośności.
Na Ciemnej Stronie Księżyca zejście basu było znakomicie słyszalne. Bębenki świetnie rozmieszczone w przestrzeni, a bijące zegary brzmiały prawie jak na żywo. Odruchowo zaczęliśmy je liczyć. Ani głos wokalisty, ani dźwięk gitary w drugiej części utworu, nie dominowały nad resztą przekazu.
Idąc niejako za ciosem umieściliśmy w odtwarzaczu płytę Brothers in Arms zespołu Dire Straits. Od razu staliśmy się świadkami wydarzeń opisywanych przez wokalistę. Zaskoczyła nas stopa perkusji. Miała swoją siłę. Gitara basowa nie dominowała nad całością. Pięknie brzmiał głos Knopflera, ale to zapewne zasługa aksamitnej średnicy, jaką czaruje nas Circle Audio A-200.
Podobnie pozytywnie oceniamy jazzowy fragment klasycznego albumu Chucka Mangione -Children of Sanchez.
Najpierw przez kilka minut daliśmy się wciągnąć w opowieść, przy akompaniamencie gitary, o byciu człowiekiem, o nadziei i dumie, o miłości i wychowaniu dzieci. Niby sprawy bardzo przyziemne, ale pięknie opowiedziane, z nawiązaniem do tradycyjnych wartości.
Bohaterem filmu Dzieci Sancheza był pewien meksykański farmer, któremu wydawało się, że ciężko pracując dla swojej rodziny spełniał wobec niej wszystkie obowiązki. Niestety, był też skonfliktowany ze swoją córką.
Za muzykę do tego obrazu Chuck Mangione został nominowany w 1979 roku do Złotego Globu.
Kulminacyjny punkt nagrania spowodował, że wstaliśmy z wrażenia. Kapitalne i bardzo namacalne brzmienie. Nienachalnie brzmiące trąbki, uderzenia w bębny miały swoją siłę, a wszystko zostało pięknie rozmieszczone w przestrzeni. Szkolna szóstka to za mało.
Przyszedł czas na muzykę elektroniczną.
W odtwarzaczu kolejno umieściliśmy:
- Aero – Jean'a Michela Jarre'a
- Limbo – Yello
- The Smile – Schillera
Aero zaczęło nas otaczać przestrzenią. Potem zauroczyła nas ilość szczegółów, wybrzmienia i dynamika automatu perkusyjnego. Zadziwiające jak na wzmacniacz hybrydowy.
Głos Dietera Maiera brzmiał nisko i miał kapitalną barwę. Perkusja za to bardzo rytmicznie. W środku nagrania dźwięk powędrował daleko za nasze głowy.
Sarah Brightman śpiewała dla nas dokładnie ze środka, ale pozostali muzycy byli rozmieszczeni w różnych punktach sali. Z lewej i prawej strony, z tyłu za nami, i daleko w głąb, za zestawem kolumn. Cudowny to był spektakl. Pełen rozmachu, wybrzmień i szczegółów.
Na koniec płyta Random Access Memories zespołu Daft Punk i opowieść o życiu Gorgio Morodera.
Słynna, pulsująca sekcja basowa nie była dla nas zaskoczeniem. Wiedzieliśmy czego możemy spodziewać się po A-200. Z uwagą wysłuchaliśmy historii jednego z najwybitniejszych producentów w dziejach muzyki. Człowieka, który stworzył gatunek disco. Prezentacja była bardzo realistyczna choć żaden aspekt brzmienia nam się nie narzucał. A-200 dodał do niej specyficznego, „lampowego” kolorytu.
Fantastyczny wzmacniacz !
PODSUMOWANIE
Jak to powiedział kiedyś główny konstruktor Circle Audio Krzysztof Wilczyński: „A-200 w stosunku do A-100 ma wszystkiego więcej”. Musimy się z tym zgodzić w 100%.
Także tej specyficznej barwy, a przez to, przyjemności z odsłuchu.
Choć A-100 to znakomita konstrukcja w swojej cenie. Jego recenzję możecie przeczytać TUTAJ
Circle Audio A-200 idzie jednak o krok dalej w realizacji zamysłu konstruktora.
Piękna barwa, ale jednocześnie tranzystorowy wykop i świetnie kontrolowany bas. Nie jest to na pewno potęga Krella, ale Krell to rasowy tranzystor i dla nas absolutny wzorzec pod tym względem.
A-200 jest przykładem pewnego kompromisu pomiędzy lampą, a tranzystorem. Pokazuje, że te dwa światy można sobą połączyć. Na pewno miłośnicy obu typów prezentacji będą z niego zadowoleni.
Porównując go do konkurencji w podobnym przedziale cenowym (około 25 tys PLN), naszym zdaniem, stanowi groźną konkurencję dla uznanych, markowych konstrukcji.
Gratulacje dla Krzysztofa Wilczyńskiego za stworzenie wzmacniacza wyjątkowego. Stawiającego wysoko poprzeczkę konkurentom.
Ale brawa należą się również projektantowi obudowy – Krzysztofowi Lichoniowi: za design dający poczucie obcowania z urządzeniem wyjątkowym.
Jakby projektowanym specjalnie dla jego właściciela.
Fajnie, że mogliśmy napisać kilka słów o tak dobrej, polskiej konstrukcji.
DANE TECHNICZNE:
WZMACNIACZ HYBRYDOWY: TRANZYSTOROWA KOŃCÓWKA I LAMPOWY PRZEDWZMACNIACZ (NOS SIEMENS - ECC 88)
MOC ZNAMIONOWA: 2X100 watt (8ohm) i 2x 200 watt (4ohmy)
CIĘŻAR: 20kg
COPYRIGHT BY OAZA DŹWIĘKU 2024
DODATKOWE ZDJĘCIA: BARTOSZ MROZOWSKI