STARCIE TYTANÓW Z PODOBNEGO PRZEDZIAŁU CENOWEGO
To pierwsza z cyklu bezpośrednich konfrontacji urządzeń z podobnego przedziału cenowego.
Konfrontacji, które mają Wam w jakiś sposób pomóc w podjęciu ostatecznych decyzji dotyczących zakupu.
Pamiętajcie jednak, że budowę systemu audio zaczyna się od podstaw. Od zadbania o akustykę pomieszczenia. Potem dobieramy sprzęt pod kątem własnych preferencji muzycznych.
Inna będzie konfiguracja do muzyki jazzowej, oddająca atmosferę małej knajpki, czy klubu jazzowego, a inna do muzyki na żywo. Zwłaszcza ciężkiej, rockowej.
Porównując różne urządzenia skupimy się głównie na walorach dźwiękowych. Informacje na temat obsługi znajdziecie bez problemu w sieci.
Oba wzmacniacze zostały wycenione przez dystrybutorów identycznie: na 7500 PLN.
Cary Audio CA-1 i Creek Evolution 100a, to dwie zupełnie różne konstrukcje. Oparte na całkiem innej filozofii dźwięku.
Amerykański Cary Audio to wzmacniacz cyfrowy, który pracuje w klasie D.
Konstruktorom zależało na skróceniu ścieżki sygnału. Niemal wszystkie elementy wzmacniacza są ukryte w osobnych, metalowych pudełkach. Na środku mamy niewielką płytkę z częścią zasilacza, a po bokach dwie duże puszki z modułami wzmacniającymi w klasie D.
Producent deklaruje 2x125 W przy 8 Ω i 250 W przy 4 Ω. Do tego niskie zniekształcenia, niski pobór energii i wysoką sprawność.
Mimo braku potężnego transformatora całość waży około 10 kg
Brytyjski Creek to konstrukcja w klasie G.
Jego zasilanie oparte jest na dużym transformatorze toroidalnym.
Końcówki mocy Creeka generują imponującą moc, a urządzenie niewiele się nagrzewa, Nie jest to aplikacja impulsowa, a popularna w latach 80-tych klasa G. Jej istotą jest połączenie dwóch obwodów. Pierwszy, zasilany napięciami o niskich wartościach - odpowiada za niewielką moc wyjściową, nieprzekraczającą 25 W. Gdyby jednak potrzebna była wyższa moc - układ automatycznie przejdzie w tryb wyższego napięcia.
Zanim przejdziemy do opisu dźwięku jedna mała uwaga: Creek Evolution 100a to wzmacniacz modułowy. Można dokupić moduły przedwzmacniacza gramofonowego, czy przetwornika cyfrowo-analogowego.
W "gołej" wersji wejścia takie jak PHONO (GRAMOFON) działają jako zwykłe wejścia liniowe.
DŹWIĘK
Wzmacniacze podpięliśmy do kolumn Resonus Studio, a źródłem był Krell KAV-280CD.
W obu przypadkach użyliśmy wyłącznie wyjść zbalansowanych XLR.
Pierwszym aspektem na jaki zwróciliśmy uwagę była równowaga tonalna.
W przypadku Cary Audio przesunięta nieco w górę. Wzmacniacz wyraźnie faworyzował przełom środka i góry, stając się chwilami nieznośnym dla naszych uszu. Creek grał dźwiękiem zrównoważonym, lekko zaokrąglonym i bardzo przyjemnym dla ucha.
Fragmenty płyty Lizard zespołu King Crimson, w interpretacji Cary Audio, raziły nasze uszy. Podobnie zegary w nagraniu Pink Floyd. Ciężko było je policzyć. Trzeba było natychmiast ściszyć.
Na Dire Straits pojawiły się sybilanty. Trąbka w Touch and Go wyraźnie przeszkadzała , zamiast tworzyć zwartą całość.
Creek poradził sobie z tymi fragmentami wybornie. Lekko zaokrąglony wokal. Bez żadnych wyostrzeń. I zegary brzmiące tak, jak tego oczekiwaliśmy. Na płycie Dire Straits nie tylko nie było żadnych sybilantów, ale i pojawiła się ta specyficzna atmosfera, o której pisaliśmy wielokrotnie.
Góra pasma w Cary Audio była dość zróżnicowana, ale wybrzmieniom przeszkadzała równowaga tonalna przesunięta w górę. Wzmacniacz pozwalał na duży wgląd w nagranie i oferował sporą ilość szczegółów. Wszystko było jednak mocno przesadzone, przerysowane.
Nawet Aero Jarre'a czy fragment płyty Toy szwajcarskiej grupy Yello zabrzmiały sporo poniżej oczekiwań. Głos Sarah Brightman w nagraniu Schillera był niewyraźny. Jego timbre zdecydowanie przesunięty w górę.
Creek, bynajmniej,nie traktował oszczędnie góry pasma. Zaokrąglenie nie przeszkadzało dobrej szczegółowości i świetnemu wglądowi w nagranie.
Aero zagrało wybornie. Yello jeszcze lepiej, a Schiller na poziomie najlepszych prezentacji.
Średnica w Cary Audio była mocno przerysowana i źle zszyta z górą pasma. Chwilami zbyt agresywna. Zbyt nachalna, a w niektórych fragmentach nie do zniesienia.
Nie tylko King Crimson i Pink Floyd zagrały słabo. Także The Moody Blues i Barclay James Harvest.
Creek wyraźnie zaokrąglał średnicę. Ubarwiał dając dużo przyjemności, ale nie odbierając szczegółów.
Wzmacniacz Cary Audio dysponował za to znakomitym dołem. Bas był szybki i punktualny. Potrafił bardzo nisko zejść.
Fenomenalnie zagrała pulsująca sekcja basowa w Random Access Memories zespołu Daft Punk.
Nawet automat perkusyjny Jarre'a żył własnym życiem.
Bas z Creeka nie był aż tak dobry. Nie tak szybki, ale w zasadzie wiele mu zarzucić nie można. Jednak płyta Random Access Memories, w tym aspekcie, nie zagrała tak widowiskowo.
I na koniec scena.
Cary Audio miał problemy z lokalizacją pozornych źródeł dźwięku. Scena nie sięgała aż tak daleko wszerz. W głąb była bardzo ograniczona. Podobnie jak z tyłu, za słuchaczem.
Głos wokalisty The Moody Blues nie unosił się w przestrzeni. Słynna trąbka nie grała u góry. Fragment płyty Leben Schillera nie objął całego pomieszczenia, stracił wybrzmienia i rozmach.
Scena w Creeku, to zupełnie inna bajka. Szeroka i głęboka. Grało całe pomieszczenie. Instrumenty otaczały nas zewsząd.
The Smile Schillera, z Sarah Brightman jako wokalistką - to była jedna z najlepszych prezentacji. Rozmach, wykop, szczegółowość i dźwięk dochodzący niemal z każdego punktu pomieszczenia.
PODSUMOWANIE
W naszej konfiguracji, w niemal każdym aspekcie lepszy okazał się Creek Evolution 100a. Trzeba jednak pamiętać, że kolumny Resonus Studio brzmią bardzo neutralnie i świetnie pasują do muzykalnego wzmacniacza, jakim jest Creek.
Cary Audio wymaga zdecydowanie cieplejszych, miękko grających kolumn. Dobre byłyby na przykład ostatnie Regi, być może starsze Dynaudio, ale nie Resonusy.
Wynik naszego porównania nie oznacza, że CAI-1 to wzmacniacz zły.
Jest na pewno specyficzny, a jego brzmienie wynika poniekąd z klasy D.
U nas pokazał wszystkie wady tych konstrukcji. Wierzymy jednak, że w innej konfiguracji zagra zdecydowanie lepiej.
COPYRIGHT BY OAZA DŹWIĘKU 2024