New Acoustic Dimension czyli Nowy Wymiar Akustyki - tak nazywa się jedna z najbardziej znanych na polskim rynku firm z branży audio. Założona w 1972 roku w Londynie przez Dr. Martina L. Borisha – dyplomowanego fizyka i inżyniera elektryka.
Obecnym właścicielem New Acoustic Dimension jest kanadyjskie konsorcjum Lenbrook Group of Pickering.
Od początku konstruktorzy trzymali się dewizy założyciela firmy: jak najlepsze własności soniczne i elektryczne, kosztem designu. I rzeczywiście, wyroby NADa nie wyglądają zbyt ekscytująco, ale niemal zawsze bronią się wysoką jakością dźwięku - w swoim przedziale cenowym.
Najsłynniejszym produktem NADa pozostaje do dzisiaj model 3020 – zaprojektowany końcem lat 70-tych przez Bjørna Erika Edvardsena. Niewielka konstrukcja, która zdobyła sobie uznanie szerokich mas odbiorców, oferując ciekawe brzmienie za bardzo niewielką sumę.
Ale NAD miał też aspiracje wejścia na rynek konstrukcji wyższej klasy, dla zupełnie innego odbiorcy. Nie było to łatwe, z racji kreowanego przez lata wizerunku. Seria Silver nie cieszyła się uznaniem wśród audiofilów, przyzwyczajonych do tego, że NAD – jak Technics – robi „zwykłą” budżetówkę.
Sytuacja uległa zmianie, kiedy na rynek, w II połowie lat 2000, weszła seria Masters.
Grupa Lenbrook dała inżynierom NADa wolną rękę w zakresie projektowania sprzętu, zajmując się optymalizacją kosztów wytwarzania i dystrybucją. Dało to możliwość dopracowania nowej konstrukcji tak, aby można było ją adresować do bardziej wymagającego odbiorcy.
NAD M3 dał się nam poznać jako bardzo uniwersalne urządzenie, mające sporo do zaoferowania zarówno jeśli chodzi o barwę, jak i dynamikę. Wykonane z ogromną dbałością o każdy szczegół. Pełne dual mono, budzące respekt swoją wagą.
Jego miękkość mogła się podobać miłośnikom stricte analogowego przekazu, lubiącym brzmienie niższych serii wzmacniaczy. Fantastyczna, szczegółowa średnica i rozdzielczość wysokich rejestrów spodobała się zapewne osobom ceniącym dźwięk z wyższej półki i nowe doznania w odsłuchu ulubionych płyt.
Na pewno mamy niewielkie zastrzeżenia co do jakości basu. Schodził dość nisko, ale nie był tak zdyscyplinowany i punktowy, jaki oferuje wzmacniacz Krella. Nie oznacza to jednak, że rozlewał się po pokoju. Przeciwnie. Jego ilość była zależna od prezentacji – było go dokładnie tyle, ile potrzeba. Na bardziej dynamicznych utworach NAD M3 potrafił zagrać z niezłym wykopem, a gdy trzeba, zejść bardzo nisko. W stosunku do Krella brakowało mu odrobinę sprężystości i energii, ale amerykański wzmacniacz, to referencja jeśli chodzi o ten aspekt.
Na uwagę zasługuje trójwymiarowość przekazu, jaką oferuje NAD M3. Bardzo rozbudowana scena muzyczna i doskonale słyszalna lokalizacja pozornych źródeł dźwięku - to jedna z największych jego zalet.
Podczas tworzenia opinii przesłuchaliśmy kilkanaście płyt: od klasycznego rocka (Genesis, Dire Straits, King Crimson), przez jazz (Chuck Mangione), aż po muzykę instrumentalną (J.M. Jarre, Vangelis). Nie mamy większych zastrzeżeń co do brzmienia. Z niemal każdej prezentacji M3 wychodził obronną ręką.
Jako źródło pracował Krell KAV-280CD. Kolumny to znane Wam Resonus Studio.
Podsumowując: naszym zdaniem, z racji swojej uniwersalności, NAD Masters M3 trafia w gust wytrawnego melomana. Audiofil sięgnie po zupełnie inne marki. Zdecydowanie bardziej „audiofilskie”.
COPYRIGHT BY OAZA DŹWIĘKU 2024