Firma Roksan obecna jest na polskim rynku od wielu lat. Została założona w 1985 roku przez dwóch irańskich studentów: Tufana Hashemi i Touraja Moghaddama. Nazwa Roksan pochodzi od żeńskiego imienia Roksana, które nosiła córka perskiego króla Dariusa. Nie jest więc niespodzianką, że nazwy modeli firmy Roksan odnoszą się do sławnych miast, miejsc i osobistości związanych ze starożytną Persją (obecnym Iranem).


Pomysł na założenie własnej firmy narodził się dość spontanicznie. Touraj Moghaddam nie był zadowolony z brzmienia elektroniki Linna i Naima, którą posiadał i zaczął eksperymentować. Tak powstał pierwszy gramofon, protoplasta znakomicie znanej platformy Xerxes, oraz kolumny Darius – na cześć słynnego, perskiego króla. Obie konstrukcje zaprezentowano na hifi show w Londynie, w 1985 roku.


Po sukcesie gramofonu pojawiła się cała linia elektroniki, która – nazwana Caspian- przez wiele lat byłą wizytówką firmy. Roksan Kandy to urządzenie tańsze, ale zastosowano w nim szereg sprawdzonych rozwiązań z droższego modelu. Wersje mkI i mkII niewiele różniły się od siebie. Roksan Kandy KA-1 mkIII to zupełnie nowe urządzenie.


EKSPLOATACJA

Design, jaki zaproponował Roksan może się wydać dość kontrowersyjny. Słyszeliśmy opinię, że z daleka bardziej przypomina tuner FM, jak wzmacniacz zintegrowany.

Kandy KA1 mkIII robi jednak bardzo pozytywne wrażenie. Solidny, ciężki, wykonany ze szczotkowanego aluminium i grubej blachy. O wadze w znacznym stopniu decyduje duży, toroidalny transformator o mocy 500 watt, który został zalany żywicą epoksydową, w celu lepszej kontroli wibracji. Wzmacniacz dysponuje mocą 115watt na kanał przy 8 ohmach, oraz 220watt przy mniejszym obciążeniu 4 ohmów.


Na panelu przednim znajdziemy zaledwie kilka przycisków, kontrolki wejść wzmacniacza i dużą, „zmotoryzowaną” gałkę głośności. Przycisk MODE służy do włączania i wyłączania wzmacniacza, a także do włączania trybu -20dB. TAPE uruchamia pętlę magnetofonową. Wzmacniacz można sterować pilotem, gałka potencjometru – jak już pisałem wcześniej - wyposażona jest w silniczek.


Z tyłu wzmacniacza, patrząc od lewej, mamy wyjścia na dwie końcówki mocy (Roksan może pracować jako oddzielny przedwzmacniacz), wejścia pętli magnetofonowej, dwa wejścia liniowe, oraz VIDEO, TUNER i CD. Dalej są gniazda głośnikowe akceptujące banany, wyłącznik prądowy i gniazdo IEC na kabel zasilający.


BRZMIENIE

Najpierw daliśmy się wzmacniaczowi porządnie wygrzać. Słuchaliśmy niezobowiązująco przez kilka godzin. Już wtedy zwrócił naszą uwagę jego specyficzny charakter brzmienia.

W dalszej części testu okaże się to cechą dominującą ponieważ trudno Roksana Kandy KA-1 mkIII nazwać wzmacniaczem neutralnym.


Przystępując do odsłuchu, odłożyliśmy ten sam, doskonale Wam już znany zestaw płyt:

The Moody Blues – Days of future passed (remastered, DERAM 1997) – utwór numer 3: The Morning

King Crimson – Lizard (30-th Anniversary Edition, Virgin 2000) – nagranie tytułowe

Pink Floyd – The Dark Side of The Moon (James Guthrie remastered digipack. Experienz, 2011), kompozycja Time

Yello – Toy (Polydor 2016) – utwór numer 2: Limbo

Vangelis – Direct (Arista 1988) nagranie ostatnie: Intergalactic Radio Station

Touch nad Go – I find you very attractive (V2 1999, UK) –utwór nr 9: Straight to… Number One

Dire Straits – Brothers in Arms (hybrid SACD, Mercury 2005) nagranie nr 6: Ride across the river

Jean Michel Jarre – Aero (Warner Music France 2004) -kompozycja tytułowa

I dodatkowo:

Chuck Mangione – Children of Sanchez (A&M Records, Niemcy)


Z płytą The Moody Blues zetknąłem się po raz pierwszy jakieś 20 lat temu. Do dzisiaj mam jej wszystkie możliwe wydania. Z wyjątkiem SACD. Nie jest łatwa do poprawnego odtworzenia – mimo że ma już 52 lata.


Już od pierwszych taktów ujął nas sposób prezentacji, jaki zaoferował nam Roksan. Było miękko, ciepło i zwiewnie. Głos wokalisty dochodził do nas ze specyficznym pogłosem. Scena jednak rozciągała się bardziej na szerokości kolumn niż wokół słuchacza. Brakowało namacalności, jaką oferuje wzmacniacz Krella. Dźwięk miał barwę, ale nie był odpowiednio dociążony.


Płyta Lizard zespołu King Crimson demaskuje wady niemal każdego zestawienia. Jest bezlitosna dla słabej elektroniki i źle skonfigurowanych systemów. Nagranie tytułowe zabrzmiało znów lampowo. Miękki ale szczegółowy dźwięk był jednak bardzo wciągający. Można było wyraźnie rozróżnić wszystkie instrumenty grające na podobnym poziomie głośności. Mocno zaokrąglona średnica nie raziła uszu. Mariuszowi bardzo się to podobało.


Pink Floyd – płyta sprzed 45 lat, absolutna klasyka muzyki rockowej. Zegary na początku zabrzmiały bardzo naturalnie, można było je dokładnie policzyć. Niestety bębenki nie były tak dokładnie rozmieszczone w przestrzeni, jak robi to wzmacniacz Krella. Zejście basu nie było tak spektakularne a głos wokalisty pozostawiał zbyt wiele do życzenia. Przede wszystkim nie był wyraźny. Gitara za to wychodziła stanowczo za daleko przed szereg i dopełniła czaru goryczy. Nie byliśmy zadowoleni z tej prezentacji.


Z pewną nadzieją włożyliśmy do odtwarzacza Krella znacznie mniej wymagający album Yello. Lampowy charakter brzmienia osłabił nieco czytelność dźwięku. Głos wokalisty był poprawny, dobrze oddany. Za to bas rozmyty i pozbawiony energii. Dźwiękowi trochę brakowało czytelności a trochę charakteru. Był monotonny, bez wyrazu.


Podobnie monotonnie brzmiało nagranie Vangelisa z albumu Direct – Intergalactic Radio Station. Nie było zejścia basu, a słynny efekt w wysokich tonach został maksymalnie złagodzony.

Mieliśmy nadzieję, że płyta Touch and Go ożywi tą nieco leniwą atmosferę. Trąbka nie wysuwała się na pierwszy plan. Głos wokalistki znów był nieco rozmyty a perkusja zupełnie straciła rytm.


W tej sytuacji dużym zaskoczeniem było nagranie Dire Straits. Głos wokalisty oddany dość poprawnie. Niezła szczegółowość. Niestety bas bardziej przypominał kartonowy niż rzeczywisty. Poniekąd jest to zasługa samej realizacji. Podobała nam się dość czytelna, miękka średnica. Złagodzenie skrajów pasma korzystnie wpłynęło na jeden z najsłynniejszych albumów w historii.


Niestety nie da się tego powiedzieć o płycie Aero J.M.Jarre'a. Bas snuł się po naszym pomieszczeniu odsłuchowym niczym rozleniwiony kocur po 16 godzinach snu. Brakowało mu lekkości, sprężystości i tempa. Syntezator udający fortepian brzmiał miękko, ale bez życia. Za to dość poprawne było oddanie szczegółów. Mocno zaokrąglona średnica była dopełnieniem nijakiej całości.


Największą porażką okazał się jednak utwór Chucka Mangione Children of Sanchez. O ile na początku wokal został oddany dość poprawnie, to potem, w momencie, kiedy wchodzi gitara i bębny i trąbka, było już coraz gorzej. Pudełkowy bas. Mocno zaokrąglona średnica. To nie tak powinno brzmieć.


Byliśmy mocno rozczarowani tym, co zaoferował nam Roksan i postanowiliśmy zmienić kolumny. Z drugiego pomieszczenia przynieśliśmy leciwe już Revoxy BR-430. Założyliśmy, że bardzo jasne kolumny mogą pomóc w ożywieniu prezentacji, jaką zaoferował nam wzmacniacz Roksana.


Na początek album Schillera Leben i nagranie The Smile, wykonywane przez Sarah Brightman. Przez ponad 5 minut siedzieliśmy wpatrzeni w kolumny. To była znakomita prezentacja ! Wszystko na swoim miejscu. Znakomita przestrzeń, detaliczność. Piękna, lekko tylko zaokrąglona, ale bardzo szczegółowa średnica. Brakowało tylko tej namacalności i rozmachu, jaki znamy z odsłuchu Krella.


Yello nabrało życia. Głos wokalisty był jeszcze bardziej namacalny. Bas sprężysty. Nie miał tej energii, którą oferuje Krell i nie był tak punktualny, ale brzmiał bardzo poprawnie. Średnica szczegółowa a detali, smaczków i wybrzmień dużo więcej niż z kolumn Studio 16 Hertz.


Podobnie było na rockowych nagraniach Pink Floyd i Dire Straits. Słuchało się ich bardzo przyjemnie. Dźwięk był detaliczny, miękki a jednocześnie przejrzysty.


Aero Jarre'a pokazało wreszcie pazur. Była przestrzeń. Bas uderzał mocno i z odpowiednim tempem. Szczegółowa średnica i duża ilość wszelkiego rodzaju smaczków i detali dopełniała znakomitą całość. Krell oferuje większe wypełnienie i większy rozmach. Ale brzmiało to bardzo dobrze !


PODSUMOWANIE

Ta recenzja pokazuje jak względne są oceny sprzętu. Jak ważna jest odpowiednia konfiguracja, a przede wszystkim akustyka. Nasza sala odsłuchowa nie bez powodu bardziej przypomina poprawnie przygotowany pokój do słuchania muzyki, jak salę odsłuchową sensu stricte. Chcemy być w waszych oczach zdecydowanie bardziej wiarygodni.


Po pierwszych zachwytach nad brzmieniem wzmacniacza Roksana przyszło rozczarowanie i dostrzeżenie luk w jakości prezentacji. Był taki czas, że czuliśmy się znudzeni. Podobał nam się niemęczący, miękki dźwięk, ale w porównaniu do Krella było to brzmienie dość specyficzne i niezbyt naturalne.


Antidotum okazała się zmiana kolumn. Revoxy BR-430 okazały się znakomitym uzupełnieniem i pozwoliły wzmacniaczowi Roksana rozwinąć skrzydła. Wszystkie prezentacje w tym zestawieniu nie tylko zapamiętamy na długo, ale możemy je rekomendować do odsłuchu. Dla wielu z Was to może być dźwięk na długie lata i to za stosunkowo niewielkie pieniądze.


Roksan Kandy KA-1 mkIII okazał się bardzo dobrym wzmacniaczem. Zdumiewające, że może być tyle lampy w tranzystorze. Producentowi udało się osiągnąć pewien kompromis pomiędzy miękkim graniem a odpowiednią przejrzystością. Jednak musi być spełnione jedno założenie: podłączone kolumny powinny mieć jednoznacznie jasny charakter. Nasze Canto Grand Signature Plus okazały się zbyt ocieplone, do czego zapewne dołożyła się specyfika brzmienia głośnika wysokotonowego Morel Elite.


Bardzo chcielibyśmy przyjrzeć się flagowej serii Roksana – Caspian. Miejmy nadzieję, że będzie ku temu okazja. A może uda się napisać kilka słów także na temat najnowszych konstrukcji firmy. Czas pokaże.


Dziękujemy Mariuszowi Blakowi z komisu Pumpurek w Myślenicach za dostarczenie do recenzji Roksana Kandy KA-1 mkIII i kolumn Revox BR-430. Sprzęt był w znakomitym, niemal sklepowym stanie.


Najważniejsze parametry techniczne:

Moc wyjściowa: >115W/ 8 ; 220W/ 4 (obydwa kanały wysterowane)

Damping Factor: >110 (8 )

Pasmo przenoszenia: 3Hz - 100kHz (-3dB)

Zniekształcenia harmoniczne: 0.005% 1kHz/ 8

Waga: 14kg

COPYRIGHT BY OAZA DŹWIĘKU 2024

TRANSLATE